wtorek, 26 maja 2009

Posłuchaj to do Ciebie

Kaseta była zawinięta w celofanik. Taką folię, jak wszystkie inne. Oprócz niej w plecaku walało się mnóstwo różnej muzyki, jakiś „Brum”, może „Tylko Rock”, ale nowa kaseta zawsze miała miejsce honorowe. W wewnętrznej kieszonce. Czekała na swój czas.

Autobus o 14.20 był jak zwykle zatłoczony, ale ja siedziałem. Kwestia wprawy, praktyki, ustawienia się w odpowiednim miejscu, tak by drzwi podjeżdżającego autobusu znalazły się idealnie przed twym nosem. Zwykle się to udawało. I siedziałem, już odwijałem celofanik, już kaseta wędrowała do walkmana, słuchawki na uszy, a okładka do ręki.

Krajobraz przesuwał się za oknem, zdezelowany Autosan walczył z kilometrami, a całe ciało wypełniała muzyka. Zaczynało się cotygodniowe święto. Święto nowej kasety. Kolekcja powiększała się, do końca liceum była już bardzo znaczna, a muzyka grała mimo, że świat był tak brzydki i brudny, że pękały oczy.


wtorek, 19 maja 2009

Mgła

Dziś od rana za oknem mgła. Wciska się, otacza, dominuje, przejmuje kontrolę nad światem. Zatrzymuje samoloty, łapie za szyje, kusi. Chmura spadła na miasto, duchy w pociągach, duchy w tramwajach, duchy w metrze. Jest duszno.

- Dlaczego, synku, odwracasz wzrok?
- Nie widzisz, tato? Popatrz tam, w bok.
Król olch mnie wabi, korona mu lśni.
- To tylko mgła. Coś ci się śni.

Król Olch” Johann Wolfgang Goethe w przekładzie Antoniego Libery


środa, 13 maja 2009

Automatic For The People

Płyną dźwięki. Na czarno-białych zdjęciach wewnątrz okładki widać ocean, piasek, jakieś metalowe konstrukcje, widać ludzi. Po zanurzeniu w wodzie, ciało staje się lekkie, inne.

Wieczorem, gdy już miasto ułożyło się do snu, siedziałem sam słuchając muzyki. Nie robiłem tego jakoś szczególnie uważnie, coś mnie rozpraszało, a może po prostu czytałem książkę i byłem skupiony na czymś zupełnie innym – nie pamiętam. Nie myślałem o niczym ważnym, ani nie ciążyło na mych barkach jakieś szczególne brzemię. Można przyjąć, że nawet chwilami byłem szczęśliwy. Miałem jakieś tam życie, jakichś znajomych, obowiązki. Byłem spokojny.

On, kilka stref czasowych ode mnie, już nie czuł spokoju. Spokój opuścił go dawno temu. Jego miejsce zajął ból, który ogarniał go całego. Nie mógł już normalnie myśleć. Życie i świat połknęły go i wypluły. I taki właśnie się czuł. Decyzję podjął już wcześniej i wiedział, że nie było odwrotu. Zabarykadował się w domu, włączył tą płytę. Popłynęła muzyka. Był 5 kwietnia 1994 roku.

Pływanie pod niebem pełnym gwiazd zasługuje na spokojną noc, nie wiem, czy wszyscy to rozumieją, ale nie jest już tak jak przed laty. Nie ma niepokoju, ani lekkomyślności. Nie muszę się obawiać. Jest tylko nocne pływanie, a księżyc jest dziś tak nisko. Tak, zasługuję na spokojną noc.

R.E.M. - "Nightswimming"
REM-Nightswimming

piątek, 8 maja 2009

Ogród Koncentracyjny

Ona boi się tej muzyki, boi się też słów. Bo ona jest z życia, ona daje, tworzy i chce żeby było dobrze i nie lubi takich dziwnych kontrastów i nie chce myśleć o śmierci, a on o śmierci myśli ciągle. Ona patrzy na niego siedzącego przy stole jak pisze i myśli sobie: „Żeby znowu tego nie zepsuł”. Myśli tak z troską, bo nie lubi jak on ładne rzeczy domyka jakimiś strasznymi słowami. Ona wstaje z łóżka, podchodzi do niego, a on nie chce jej przestraszyć, odwraca kartkę i rysuje jej słońce.

Świetliki- chmurka

poniedziałek, 4 maja 2009

Hey ho let's go!

Oczywiście kiedyś tam byłem też punkiem. Nie miałem co prawda glanów i ramoneski – cóż takie czasy – ale nadrabiałem agrafkami, trampkami i olewaniem systemu. Na ścianie, w moim pokoju wisiał własnoręcznie zrobiony symbol anarchii, przypominający może bardziej znak na przystanku autobusowym, ale szczerość jego przekazu była niezaprzeczalna. Pogo na szkolnej dyskotece w liceum było czymś porównywalnym chyba tylko z sam nie wiem czym; fakt, że do końca mojej nauki takie dyskoteki już się nie odbyły mówi sam za siebie. KSU zaraziło nas wtedy niezdrową fascynacją produktami krajowego przemysłu winiarskiego, ale na szczęście nie trwało to jakoś bardzo długo i nie pozostawiło po sobie trwałego uszczerbku na zdrowiu.

Muzycznie był to raczej punk polski, teksty ryczane po polsku, często zaangażowane jak cholera (teraz swą naiwnością wywołujące uśmiech na twarzy): „Olevay system” (Ga Ga), „Pamiętaj – zabij faszyzm – zawsze zabij faszyzm” (De Facto), do tego Dezerter, wspomniane już KSU, ale też cała masa zespołów śpiewających o pierdołach. Liczyła się dobra zabawa. Jeśli zaś chodzi o kapele zachodnie to zawsze bardziej mnie ciągnęło w stronę Clash’ow niż Ramones’ów. Stąd pewnie rozpoczęło się moje odchodzenie od estetyki punk, a może po prostu zacząłem dorastać.

Oczywiście jakiś sentyment do punku mi pozostał i kilka najważniejszych dla mnie z tego okresy płyt stoi na półce, a miejsce dla nich w odtwarzaczu również się znajduje. Choćby dziś.