wtorek, 27 kwietnia 2010

Soul side story

 
Paul Klee "Czerwony balon"

...stary most...biały żółty maluch...mały lasek...kładka strażacka...Radość...521...Kic...lokomotywy...ryba po grecku...28 września...Krynica...pętla w Jelitkowie...morze...pioruny...zamarznięte jezioro...Klee...poranny tramwaj...nocny pociąg na Mazury...pierwszy wspólny sen...winomarkiwino...ognisko...nocne pod Centralnym...radio z zielonym okiem...Dali...Olifant...23:35...autobus o 14:20...Jelonki...stara i nowa Armia w Stodole...muzyka...komiksy...bary mleczne...uzależnienie od książek...szum...dziadek...kamyki...rzeka...kina których już nie ma...szpulowiec...las...jesień...składanki z radia...pinot...nieśpieszne filmy...rezerwat Zakręt...butelki beczułki...różowe drzewo...wyspa...kasety magnetofonowe...Stocznia Gdańska...Warszawa...park przy szpitalu...pusta plaża...piwo Specjal...Kroniki Marsjańskie...Anakin...Frodo...stacje kolejowe...ulica Sportowa...kasztany...lądujące samoloty...schabowy w Pułtusku...Sypitki...wycieraczki w aucie...deszcz...cdn

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

All is full of love

Tylko ona zostaje. Gdy świat odchodzi, a na ekranie powoli lub szybko – to zależy od okoliczności, obraz zaczyna się zaczerniać. W końcu widać już tylko małe fruwające punkciki zbierające się na samym środku. Nagle wszystko milknie, wszystko ginie. Dla tych co zostali.

Niebo znów jest stalowe - teraz zamknięte dla samolotów, wiosna budzi świat do życia i wszystko toczy się dalej. Znów trzeba wstać i wskoczyć w świat. Znów ciężko znaleźć chwilę na cokolwiek. Każde napisane zdanie jest kilkaset razy przerywane. Ciągle coś chcą, coś mówią, krzyczą, śpiewają. Można tak wymieniać bez końca. To bardzo irytujące. Dźwięki, zapachy, próby zwrócenia uwagi. Potrzebuję tylko chwili, zamykam oczy i zastanawiam się, czy roboty też mogą kochać?

czwartek, 8 kwietnia 2010

Podróż

Dziś widziałem: samochody i szosę asfaltową ciągnącą się bez końca.
Rzekę, a nawet królową rzek i to, że brzegi jej już się zielenią.
Pociągi wijące się jak węże.
Puste wioski i miasteczka, a nie była to noc, ledwo kilkanaście minut po osiemnastej.
Drewniany wychodek, ciężarówkę o śmiesznej nazwie, kosmiczny atak kichania w Pułtusku.
Sarny, które prawie się mnie nie bały i wilgoć tak silną, że prawie namacalną.
I jeszcze las, który nie chciał się skończyć.

***

Sięgam do przegródki z piosenkami najpiękniejszymi: