wtorek, 7 kwietnia 2009

Psychopop

Wyruszył z domu jeszcze przed świtem. Wtedy dobrze się podróżuje. Jest pusto, chłodno. Przejeżdżał szybko przez uśpione miasteczka i wsie. Radio grało, świat nie wydawał się być taki zły jak zawsze. Poranek był zimny, wiosenny, kilometry szybko mijały i dystans do pokonania skracał się i znikał. Świat budził się do życia, a krawędź wszechświata zbliżała się nieubłaganie. To tam był umówiony, tam miał wyznaczone spotkanie. Przestrzeń robiła się coraz bardziej pusta. Najpierw zaczęły znikać domy i zabudowania, później drzewa, ptaki, drogi, trawa, kępy zarośli. Na koniec zniknęły kamienie i horyzont rozmył się gdzieś w oddali. „To chyba tu” – pomyślał i obejrzał się za siebie. Nie było jeszcze tak źle, gdzieś tam widać było jakieś światła. Pustka nie była jeszcze całkowita.

Pustkę krańca wszechświata wypełniał błyskający z oddali kolorowymi światełkami supermarket „Szatan Value”. Najpiękniejszy zły szerokim uśmiechem i otwartym gestem zapraszał do wejścia. Konie niespokojnie zarżały pod maską, lecz spokój jego twarzy był tak zniewalający, że nie sposób było nie wejść do środka. Nie połechtać się troszeczkę. Takie wszystko było piękne i błyszczące, wino tak dobre, a głos kusiciela tak słodki, że liczyło się już tylko mieć na własność, być posiadaczem. Te piękne miski i jogurty, pachnący chleb i kolorowe butelki lśniące na półkach, olej silnikowy i dvd prawie za darmo... Cel podróży jak ten horyzont, powoli zaczął się rozmywać, przestrzeń zakrzywiła się, aż nakrył wszystko sen...

...straszny...

Pudelsi - WampirPüdelsi - Wampir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz