wtorek, 21 kwietnia 2009

Czerń i biel

Czuł się za duży. Tak było od zawsze. Zawsze wystawał z szeregu, wyróżniał się, wzbudzał zainteresowanie. Nie lubił tego i ciągle chodził zgarbiony. W szkole zawsze nauczycielki krzyczały na niego – Wyprostuj się!!! A on nie chciał, pragnął tylko wtopić się w tłum, pozostać niezauważony. Przemknąć przez życie bocznymi uliczkami. A tu nic z tego. Było to nierealne. Do tego wszystkiego jeszcze nie cierpiał sportu, w kosza grał jak ostatnia noga, a wszyscy ciągle gadali o świetnych warunkach fizycznych i innych równie ważnych pierdołach. Przez te swoje nienormalne gabaryty nie miał też powodzenia u dziewczyn, chociaż może bardziej przez to, że właściwie się nie odzywał, nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na pytania. Chodził więc taki zgarbiony, chudy, w czarno-białym swetrze i od świata, który nie chciał się od niego odczepić odgradzał się słuchawkami. Właściwie nie zawsze grała w nich muzyka. Chodziło tylko o to, żeby się do niego nie odzywali. Nie znosił ich gadających ciągle głów, rozkrzyczanych telewizorów i rozwrzeszczanych gazet. Dzięki słuchawkom czuł się jakby ponad tym. Czasami słyszał jak ze sobą rozmawiają, czasami mówili też o nim, bo wydawało im się, że ich nie słyszy. A on uwielbiał zatopić się w dźwiękach i iść sam bez celu przez miasto, gdy ten facet z grzywką szalał przy klawiszach i śpiewał tylko dla niego. Niczego mu wtedy nie brakowało.

1 komentarz: