piątek, 24 kwietnia 2009

Muzyka z Szarej Przystani

Dziś będzie o muzyce z plaży, o falach odbijających się w dźwiękach i dźwiękach w których czuć sól. Znad morza, w pewne utwory wpływa taka specyficzna nostalgia, która sprawia, że słucha się tego jakoś inaczej. Co ciekawe, spora część ludzi mieszkających nad nim, nie dostrzega tego piękna, kryjącego się w rytmicznym uderzaniu fal o brzeg. Niestety, zwykle jak ma się coś na co dzień , zaczyna to powszednieć...

Dla człowieka, którego miasto jest dramatycznie otoczone lądem, morze jest czymś niesamowitym. Jest jak Szara Przystań u Tolkiena. Miejsce, skąd możesz wyruszyć. Wypłynąć, zapomnieć i nie oglądać się za siebie, a świat jest twój i niczyj inny. Niby w dzisiejszych czasach taką role spełniają lotniska, ale to nie jest to samo. Lotnisko jest pozbawione duszy. Zamknięte strefami, przez które przejść mogą tylko wybrani, bramkami, sztucznymi uśmiechami obsługi, sklepami bezcłowymi. Morze jest otwarte dla wszystkich. Jest na wyciagnięcie ręki. Można je dotknąć, posmakować, zanurzyć się w nim i już tylko siła własnych mięśni, umiejętności, charakteru ogranicza przed wyruszeniem poza horyzont. Uwielbiam portowe miasta, niby tętniące życiem jak każde inne, a wystarczy jednak przejść kilka ulic gdzieś w bok by odnaleźć ten spokój płynący z morza. Żaden park, czy ogród w mieście otoczonym lądem nie może się z tym równać. Uwielbiam puste plaże, i wzburzone fale. Tą ciszę w hałasie i spokój w szalejącej wodzie.

Pierwszą płytą, o której pomyślałem w kontekście morza i która kojarzy mi się z tą szczególną nostalgią jest „Good God’s Urge” nieistniejącego już zespołu Porno For Pyros. Wieczór na plaży, nad oceanem, księżyc nad Thaiti, Bali, Hawaje, Kalifornia.

Nieśpieszna leniwa muzyka, sącząca się powoli z głośników.

Posłuchajcie, Porno For Pyros - "Bali Eyes":

Porno For Pyros - Bali Eyes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz