poniedziałek, 25 stycznia 2010

muzyka: Tom Waits

Zaśnij już. Zamknij oczy. Przekręć się na drugi bok i postaraj się nie myśleć. Tykanie zegara jakoś nie uspokaja, a marzenia nie układają się w głowie tak jak powinny. Dom już śpi, ulica, osiedle i miasto też. Wiatr tańczy z foliową torebką na zmrożonym bruku. Opary unoszą się znad metalowych wejść do świata podziemnego. Tylko tam jest teraz ciepło, w kloace miasta, w królestwie szczurów i wyrzutków, którym ciemność i smród niestraszne.
Noc z mrozem unoszą się nad pustymi ulicami i czasami ich oddechy odbijają się od okien. Sen nie przychodzi. Dziś nie chce cię znać. Tylko stary pies śpi jak zawsze w kuchni, przy kaloryferze i niewiele robi sobie z bezsenności swego pana. Nic mu się nie śni, bo i po co, skoro świat jest i tak wystarczająco ciekawy. Noc ma być cicha i nieść spokój.
Kolejna szklanka palącej cieczy, kolejny utwór ze starej płyty. Słychać pierwsze ciężarówki z gazetami, a zaspani kierowcy wsiadają do pierwszych dziennych autobusów.
Stary pies przyszedł  z kuchni i położył głowę na kolanach. Miasto budzi się, a wypełniony burbonem organizm kapituluje.

wtorek, 19 stycznia 2010

All Along The Watchtower

Festiwal Twórczości gitarowej im. Boba Dylana ma zaszczyt przedstawić "All Along The Watchtower", utwór wielki, piękny i niesamowity.
W kategorii sentymentalno-uczuciowej (gdyż uczuciem wielkim pałam do tego wykonania) przed Państwem wersja Brygady Kryzys pt. "Naokoło wieży" - tłumaczenie Tomek Lipiński

musi być stąd jakieś wyjście
powiedział błazen do złodzieja
jest za duże zamieszanie
nie mogę znaleźć ukojenia
biznesmeni piją moje wino
oracze ryją moją ziemię
ile to wszystko jest warte
tego nikt z nich nie wie
nie ma się co podniecać
złodziej mówił łagodnie
jest między nami wielu takich
co myślą że życie to tylko żart
ale ty i ja mamy to z głowy
i to już nie jest nasz los
nie mówmy kłamstw
zapada już noc
naokoło wieży
królewna patrzy i wie
że kobiety przychodzą i odchodzą
bosonogie sługi też
gdzieś daleko stąd
zawarczał dziki ryś
dwaj podróżni się spotkali
i wiatr zaczynał wyć



W kategorii eventowo-traffikowej: wersja U2



W kategorii wielko-improwizacyjnej: wykona tą pieśń: Boss Bruce Springsteen



W kategorii legendarnej: Jimi Hendrix



I na koniec nie mogło zabraknąć twórcy tej pięknej piosenki - Panie i Panowie - Bob Dylan

czwartek, 14 stycznia 2010

Zima


Na wschód od miasta prowadzi szara droga. Niewiele osób zapędza się tam, szczególnie zimą. Nieopodal dawnej fabryki serów, jest zarastający staw, teraz skuty lodem, na którym chłopcy urządzają turnieje hokejowe. Tej nocy spadło wyjątkowo dużo śniegu. Polna droga jest całkowicie zasypana i dojście nad staw stanowi nie lada wyczyn...

Słońce powoli wznosi się znad linii horyzontu, a mróz szczypie w policzki. Nad stawem nie ma nikogo. Wiatr rozwiewa śnieg z tafli lodu. Łyżwy z plecaka przedostają się na stopy, odbicie prawą nogą, lewą, znowu prawą. Coraz szybciej i szybciej. Nawrót i znów nabieranie prędkości i jeszcze raz i jeszcze. Serce bije coraz szybciej, a mróz dociera do każdej zmarszczki, do każdego zakamarka twarzy. Zimne powietrze wypełnia płuca. Rozłożone ręce, słońce świeci, niebo opada na głowę i świat zaczyna wirować...

środa, 6 stycznia 2010

Z 09 na 10



Pognębiony przez chorobę, która przewaliła się z hukiem przez moją rodzinę, mieląc wszystkich, których napotkała na swojej drodze, nie napisałem nic o magicznej zmianie cyferek, która pewnej grudniowej nocy zelektryzowała dużą część populacji ludzkiej zamieszkującej naszą umęczoną planetę. Och jakże lubimy cyferki, jak je kochamy, odliczamy, przypisujemy im siłę magiczną, zamykamy w ich ramy cały otaczający nas świat i zmiana w kalendarzu zawsze nas podnieca. Zmiany, zmiany i z bólem głowy, otwierając oczy w styczniowy poranek rozpoczynamy podsumowania. Takoż i ja uznałem, że od tego nie ucieknę i przedstawię państwu subiektywne około-muzyczne podsumowanie roku 2009.

Zacznijmy od wydarzenia roku: tu niewątpliwie najbardziej odcisnęła się w świadomości śmierć Michaela Jacksona. Postać już przez popkulturę odstawiona na boczny tor, zmarginalizowana, często wyśmiewana, nagle umierając znów ożyła. Paradoks, choć właściwie norma w naszym zwariowanym świecie.



Płyta zagraniczna... trochę tego było, bo i U2 i Depeche Mode i Mastodon i Rammstein, ale tak właściwie, to wyróżniłbym tu dwa wydawnictwa. Pierwsze to Pearl Jam "Backspacer". Równa, dobra płyta, która zawsze bardzo pozytywnie nastraja mnie gdy jej słucham. Jest w niej radość ze wspólnego grania, jest jakaś taka dobra energia, płynąca między członkami zespołu. Polecam.

Drugą płytę poznałem niedawno, to nowojorski zespół Grizzly Bear i album pod tytułem "Veckatimest". Dziwna post folkowa, nie piosenkowa muzyka, porównywana do „Pet Sounds” i Radiohead. Taka podróż w świat muzycznych pejzaży, po pustych ulicach w oparach miasta i bezdrożach gdzieś na pustkowiu. Bardzo ciekawa rzecz.

I na koniec wracamy do nas. Między Odrę i Bug, Bałtyk i Karpaty. Trochę już tu pisałem o dobrych polskich płytach z liczbą 2009 na okładce. Robią wrażenie dwie płyty Armii, był nowy Kult najlepszy od dobrych kilku lat, ale ciągle mający problem z podejmowaniem decyzji (gdyby wyrzucić kilka utworów, kto wie, może byłaby płyta roku) i kolejne wydawnictwo cenionego przeze mnie Lipali. Wygrywa jednak Hey „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!”, o której pisałem w poprzednim wpisie, więc powtarzać się nie będę. Bardzo dobra płyta po prostu.

Ciekawy był to rok, w ciekawych czasach żyjemy – to ważne. Oby ten z dziesiątką na końcu był równie dobry. Niech świeci słońce, niech woda krąży w przyrodzie, niech czasu będzie więcej, niech rodzą się nowi ludzie, a muzyka niech nas otacza.

Na koniec Grizzly Bear. Do następnego razu.