wtorek, 18 maja 2010

Jestem Morsem!

 
Jestem morsem, jestem jajkoczłekiem, siedzę na chrupku, w angielskim ogrodzie... Świat wiruje, jestem jajkoczłekiem, jestem Morsem!

Festiwal ulubionych piosenek zespołu The Beatles ma zaszczyt przedstawić utwór wzbudzający szaleńcze tańce w moim domu. Pewne niewysokie osoby zaczynają nagle rytmicznie podrygiwać zabawnie przekrzywiając głowy. Skakanie po kanapie również miewa wtedy miejsce, choć od razu dodam, że nie jest mile widziane. „Tańczyć!” – wołają, i wszyscy przez te kilka minut czujemy się jak morsy, pingwiny, chrupki i jajka z niespodzianką mające za chwilę eksplodować. Obrót, obrótobrót - jestem Morsem - I am the eggman, they are the eggmen. I am the walrus, goo goo g'joob g'goo goo g'joob.
Goo goo g'joob g'goo goo g'joob g'goo...

czwartek, 13 maja 2010

Pociągi

Pierwsze wspomnienie to wielki czarny parowóz i skład złożony z czarnych piętrusów. Letni, ciepły poranek i mała stacja na Mazurach, niedaleko miasteczka nieładnie pachnącego fabryką płyt pilśniowych. „Nie wsiadajcie do pierwszego wagonu” – przestrzegał dziadek – „Tam dym wciska się przez okna”.
Pociąg był zawsze wielkim przeżyciem. Może szlabany będą zamknięte, będziemy czekać, policzymy wagony...
Podróże do Gdańska pociągiem osobowym i dalej jako pospiesznym. Skład Mare Balticum obsługiwany przez koleje niemieckie. Niby nie najnowsze były te wagony, a jednak jak odstawały komfortem i jakością od naszych biało-zielonych przedziałowców drugiej klasy.
Linia kolejowa, której już nie ma. Zarośnięte lasem pozostałości po stacji. Elementy peronu, które coraz ciężej znaleźć.
Strzała Północy z Warszawy Zachodniej do Ełku przez Olsztyn, Szczytno, Ruciane Nidę. Cała noc w pociągu, towarzystwo raczej szemrane. Podróż z grupą kieszonkowców w przedziale, którzy ciągle chodzili po składzie, robiąc jakieś dziwne rzeczy, a mnie nie ruszyli. Może to jakaś złodziejska etyka. Byłem w podobnym wieku co oni, rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Jedno z dziwniejszych przeżyć w moim życiu.
Nocny w wakacje nad morze, przesiedziany na stołku w Warsie i kawa po turecku – jej okropny smak nadal mnie prześladuje.
Wyprawy na pociągi w Miedzeszynie. Nocą, na pustej stacji, z plecakiem piwa. Cisza, wsłuchujemy się, jest, zbliża się, już ziemia drży, prawdziwy potwór, czterdzieści wagonów i podmuch prawie zmiatający z peronu.
Wąskotorówki w Ełku i Sochaczewie.
Pociągi... dobrze, że te jeżdżące przez moje miasto mają się dobrze. Nie upadają, nie zawieszają się i nie likwidują. Czasem zimą niedomagają, ale wybaczam im to. Dobrze, że są.
„Patrz” – mówię – „Pociąg jedzie. Jakiego koloru była lokomotywa?”. „Zielona tato”...
Piersi i Przyjaciele - Szanujmy wspomnienia

środa, 5 maja 2010

Prąd stały / Prąd zmienny

Świat musiał jakoś powstać. Najpierw ten wybuch, wielki i kosmaty. Iskra, początek, przebicie elektryczne do śródmieścia, pioruny. Potwory rządzące światem, godzille i krakeny.
Potem już jakoś poszło, mamuty zastąpiły gadziny, człowiek z drzewa zszedł. Chwycił za broń i zaczęło się na dobre.
Historia świata, życia i śmierci wg. Lao Che. Prąd stały, prąd zmienny i mały człowiek w tym wszystkim. „Komunalne linie – granda! Oddać głowę dranie!” - krzyczy, zagubiony, bezwolny, czasami pragnący tylko tabletki na ból istnienia, czasami tracący głowę – dosłownie i w przenośni. Opowieść o prądzie, elektrycznym aniele stróżu, który „gdzieś w kącie za szafką uwije swe gniazdko”, wpisuje się w najlepszą tradycję polskiej literatury, nie stroniącej od opowieści o maszynach i tym co mechaniczne, techniczne, a zarazem metafizyczne. Natomiast słowa: „dziś raczej nie wpadnę bo umarłem” po katastrofie smoleńskiej brzmią jakoś mrożąco... Do tego wszystkiego ta zimna mechaniczna muzyka. Zupełnie nienowoczesna, wypełniona syntezatorami o brzmieniu sięgającym w lata 80-te ubiegłego wieku.
Powstała oto płyta niezwykła, niezwykłego zespołu, jednego z niewielu w Polsce, który potrafi wstrząsnąć słuchaczem, którego piosenki nie są o niczym i którego teksty czyta się jak tomik wierszy. Polecam.