wtorek, 28 lipca 2009

Koniec lipca


Lato. Biegnę wzdłuż złotego pola i dłonią dotykam falujących kłosów.
Na skórze czuję powiew gorącego wiatru i ciepło odbite od domów i ulic.
Rozkładam szeroko ręce, a świat zaczyna wirować.
Dzięki Nim jestem wolny.
Tęsknię za tym miastem.

Tomasz Budzyński - Biedny, Chudy i Zły
Tomasz Budzyński - Biedny, chudy i zły

poniedziałek, 20 lipca 2009

Pocztówka z nieistniejącej krainy

„Uwaga! Jedzie tramwaj. Gdy jedzie, ziemia się trzęsie, trzęsie się cały mój świat.”
Domy, podwórka, zabawki, dżem, kakao, pomarańcze, karuzela, cyrk. Zabawy w chowanego i statek, podchody i turnieje w badmintona. Szkoła, wakacje i mnóstwo dzieci na podwórku. Kapsle, poobijane kolana i babka lekarska przykładana do oparzonej pokrzywą dłoni.

Leżę sam w pustym pokoju, przez brązowe zasłony wpadają promienie lipcowego słońca. Nie ma ciebie i nie wiem, które z nas to zniszczyło. Firanki falują jak morze.
Zamykam oczy.

Widzę świat w kolorze sepii, czasami biało-czarny. Ulice spalone słońcem, motyle cytrynki, idę za rękę z dziadkiem i kamyki wrzucam z mostu do rzeki.



Dziś w tle gra Lenny Valentino z jedynej swojej płyty pt. „Uwaga jedzie tramwaj”. Ta muzyka to wyprawa do krainy, która już nie istnieje. Pocztówka z dzieciństwa. Jedna z najciekawszych polskich płyt. Opowieść o podróży do własnej przeszłości, z perspektywy, kogoś kto znalazł się na życiowym zakręcie.

Lenny Valentino:

Artur Rojek - gitara, wokal
Mietall Waluś - bas
Jacek Lachowicz - klawisze
Maciej Cieślak - gitara
Arkadiusz Kowalczyk - perkusja

poniedziałek, 6 lipca 2009

"Fire" i podróba Flyinga

Jako małolat nie miałem co liczyć na posiadanie gitary. Takie były czasy i nie dało się tego nijak przeskoczyć. Coś tam kiedyś brzdąkałem na pożyczonym basie, na elektrycznej chyba też i za perkusją siedziałem. Nigdy jednak nie grałem z przesterem, w stylu – „dwa akordy darcie mordy”, a do tej pory lubię wizualizować sobie, leżąc na kanapie z słuchawkami na uszach, że to ja wymiatam w danym kawałku. Teraz coraz bardziej dojrzewam do kupna jakiegoś wiosła. Niestety czas na debiut sceniczny gdzieś mi umknął, ale pozostaje kwestia spełnienia młodzieńczych fantazji.

Słucham sobie pierwszej płyty zespołu HEY. Fajne brudne brzmienie, jakby nagrywane to było w garażu, czy jakiejś innej kanciapie. Ale to nie jest ważne. Liczy się szczerość, melodie, które są pierwszorzędne i uczucia, które płyną z tej muzyki. Może chodzi też o to, że wtedy muzykę dla ludzi młodych robili ich rówieśnicy, lub co najwyżej ludzie kilka lat starsi od swoich słuchaczy. Dziś ciężko jest mi podać nazwy trzech zespołów prowadzonych przez dwudziestoparolatków. Teraz firmy płytowe boją się zaryzykować w kogoś nieznanego, bo nie wierzę, że nie ma młodych zespołów. Nie wierzę, że młodzi ludzie przestali grać. Po prostu nikt im nie chce pomóc.

A ja coraz bardziej pragnę kupić gitarę i to jakąś odlotową. Może jakaś kolorowa podróba Flyinga, jakiś nieduży piecyk, czadowy przester i będę grał moim córeczkom. Oj będzie się działo!