środa, 13 października 2010

Top 10 Pearl Jam


Kurna znów nic się nie dzieje. Znowu siedzimy w tej kanciapie i gapimy się w telewizor. A pewne tylne części ciała już prawie przyrosły nam do siedziska. Już odciski robią się na mózgu od tego nicnierobienia. A do wieczora jeszcze tak cholernie daleko... Trzeba się wreszcie rozruszać do jasnej cholery!
Dobra, zacznijmy tak – weźmy na tapetę Pearl Jam, co wy na to? Kapela niczego sobie, niech będzie pierwsza. Niech ma ten zaszczyt, a zabawa jest niezła. Dobra, ja zaczynam – dziesiątka najlepszych utworów wg św. mnie:

Top 10 Pearl Jam:

1. Black (bezdyskusyjnie najlepszy kawałek Pearl Jam. Niesamowity z wielu względów: melodia, przekaz, dramaturgia, pianino i ściśnięte gardło, gdy już zbliża się do końca i wybrzmiewa finał. Pierwsza płyta, coś tak niesamowitego na niej – przebłysk geniuszu)
2. Daughter („córeczko wolałabym, żebyś była chłopcem” – śpiewała kiedyś Kayah, kiedyś, gdy była jeszcze starsza. Zawsze kojarzy mi się to z „Daughter” – znowu ciarki i pewne miejsce drugie)
3. Yellow Ledbetter (strona B singla „Jeremy”. Nie pojawia się na żadnej regularnej płycie zespołu – dobry duch. Podobno nie ma do niej oficjalnego testu, a ja zawsze czuję się dobrze słysząc ją – coś pięknego i oklaski dla Mike McCready'ego – genialne solo)


4. Jeremy - oficjalny teledysk - polecam

5. Crazy Mary
6. Indifference
7. W. M. A.
8. All those yesterdays
9. Alive - tu też teledysk

10. Better man

Teraz wasza kolej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz