czwartek, 14 stycznia 2010

Zima


Na wschód od miasta prowadzi szara droga. Niewiele osób zapędza się tam, szczególnie zimą. Nieopodal dawnej fabryki serów, jest zarastający staw, teraz skuty lodem, na którym chłopcy urządzają turnieje hokejowe. Tej nocy spadło wyjątkowo dużo śniegu. Polna droga jest całkowicie zasypana i dojście nad staw stanowi nie lada wyczyn...

Słońce powoli wznosi się znad linii horyzontu, a mróz szczypie w policzki. Nad stawem nie ma nikogo. Wiatr rozwiewa śnieg z tafli lodu. Łyżwy z plecaka przedostają się na stopy, odbicie prawą nogą, lewą, znowu prawą. Coraz szybciej i szybciej. Nawrót i znów nabieranie prędkości i jeszcze raz i jeszcze. Serce bije coraz szybciej, a mróz dociera do każdej zmarszczki, do każdego zakamarka twarzy. Zimne powietrze wypełnia płuca. Rozłożone ręce, słońce świeci, niebo opada na głowę i świat zaczyna wirować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz